Co trzeba czuć by posunąć się do samobójstwa? To jest jak ból, który
staje się nie do zniesienia. Albo jak psychiczny nowotwór. Gdy ktoś się
tak czuje to nikt nie potrafi go zrozumieć. Czy samobójstwo jest
grzechem?
Bóg nie uważa tego za grzech, nie potępi kogoś kto tak bardzo cierpi.
Śmierć jest w tym wypadku wolnością. O czym myślą ludzie, którzy
zamierzają się zabić ? Jaka jest ich ostatnia myśl ?
Czy oni w ogóle o
czymś myślą? Czy tylko skupiają się
na tym, że mają już dość i chcą odejść ?



Tak już ma być zawsze : poranek, gdy nie chce się wstawać, zmierzch,
kiedy nie chce się jeszcze umierać, wieczór pełen obaw, niekończące się
noce udręk. Już płakać nie potrafię, chyba nie potrafię.. A kochać?
Gdzie podziało się moje uczucie miłości? Boże, co ja ze sobą zrobiłam..
Nadal jestem smutna. Nie robię nic, a mogłabym robić tyle interesujących rzeczy. I to mnie chyba tak przytłacza. Chciałabym z kimś o sobie porozmawiać, ale nie mam zaufania do ludzi.
'Żyję ot tak sobie, jak przelotny ptak ze złamanym skrzydłem. Nie mogę pofrunąć dalej.'
Jestem
dzieckiem lęku. Jestem dzieckiem śmierci, którą noszę w sobie. Jestem
swoją własną samozagładą. Ale jeszcze jestem. Czasami tylko przychodzi
taka myśl, żeby sobie pożeglować bez powrotu. Na tamtą stronę tęczy.
Przed
czternastką byłam dzieckiem. Naprawdę. Chodziłam grzecznie do szkoły,
zbierałam piątki i słuchałam nauczycieli. Potem okazało się, że nie
warto słuchać dorosłych. Wsłuchałam się w siebie i poniosłam klęskę.
Całkowita przegrana. I tak już zostało. Ogłuchłam na argumenty
dorosłych. Chcieli się wpieprzyć w mój życiorys. Idioci, nie umieli się
ze mną porozumieć. A przecież codziennie krzyczałam o pomoc. Ale wtedy
oni byli głusi i ślepi. Teraz kończymy się razem, oni ze starości, ja z
młodości. Jestem młoda i muszę odejść. Iść daleko, donikąd. Mijam
delikatnie morfinowe słupki, kompotowe drogowskazy. Dojdę tam sama, w
wielkiej dojrzałej samotności.